"Pływanie synchroniczne" w reż. Brano Mazucha w Teatrze Lubuskim w
Zielonej Górze. Pisze Artur Łukasiewicz w Gazecie Wyborczej - Zielona
Góra.
Bohaterów "Pływania synchronicznego"
mierzi prasa brukowa i ogłupiająca telewizja. Co z tym zrobić? Jeden z
nich woli zamienić się w wydrę. Wielu widzów po spektaklu w Teatrze
Lubuskim też by tak chciało (...)
Trzech bohaterów "Pływania"
przekroczyło trzydziestkę. Dojrzewali w tym samym liceum, zdążyli się
jeszcze buntować przeciw komunie. Ich losy potoczyły się różnie.
Przebojowy Kajetan (Marcin Wiśniewski) wiedzie niemal żywot celebryty,
w telewizji prowadzi program "Dokopcie im". Paweł (Przemysław Kosiński)
jest nauczycielem. Pije na umór, wścieka się, że ludzie tak łatwo
zapomnieli o świństwach komuny. Terroryzuje rodzinę. Trzeci - Filip
(Paweł Lizak) - wybrał emigracje wewnętrzną. - Nie chce chodzić jak w
kieracie (...) Trójka przyjaciół spotyka się na basenie, gdzie trenuje
dość egzotyczne pływanie synchroniczne. Wymachują nogami i rękami,
układają "albatrosa" i inne figury. Basen ich łączy. Tu nie muszą
niczego udawać, podlizywać się szefom. Mogą kląć i pić. Urządzać sobie
psychologiczny striptiz. Symboliczna woda staje się ich żywiołem.
Nieskrępowana rozkoszą. Tyle że Filipowi nagle zaczynają rosnąć błony
pławne. Zaczyna się ruszać jak wydra. Przestaje mówić. Koledzy wcale
nie dostrzegają w tym szaleństwa i surrealistycznego dowcipu. Normalny,
przemyślany wybór, gdy chce się wracać do życia.
Przedstawienie słowacki reżyser nasycił
typowym dla naszych południowych sąsiadów groteskowym i kabaretowym
humorem. O rzeczach istotnych (...) trzeba mimo wszystko mówić z
żartobliwą przekorą. Nie obrażać się na mieszczuchów, choć ma się ich
serdecznie dość. Konwencji sprzyja scenografia - wanny, kafelki,
prysznice. Na scenie dzieje się sporo. Mamy kapitalną scenę z
teleturniejem, gdy prowadzący Marcin Wiśniewski wrzeszczy na ofiarę z
widowni, która nie łapie prymitywnych dowcipów. Szalejącą Hannę
Klepacką w sadomasochistycznym stroju. Czy wreszcie scenę zniknięcia
jednego z bohaterów. "Wydra" po prostu wybrała wolność - i wpłynęła do
stawu. I to jest najważniejsze przesłanie sztuki. Ucieczka też jest
formą obrony.
"Pływanie synchroniczne" miewa i słabe
momenty. Wprowadzenie dwóch kiboli Falubazu i Stali Gorzów, którzy mają
się bić na oczach widzów, należy do repertuaru tanich chwytów. Zupełnie
zbędnych, rażących sztucznością. Nie zmienia to jednak najważniejszego.
Czeskie sztuki dobrze się ogląda. W zielonogórskim wydaniu zwłaszcza.
"Żyć i pływać w wannie"
Artur Łukasiewicz
Gazeta Wyborcza - Zielona Góra nr 273 online
|